sobota, 14 lutego 2015

I. Początek

   Megami obudziła się w ciemnej celi, związana była żelaznymi łańcuchami, które zapewne dla jej ojca byłyby niczym więcej niż zwykłymi nitkami, niestety ona żyła na oparach swej magii, nie ruszała się, miała jedynie otwarte oczy, które były wypełnione gniewem i bezsilnością, jednak jej porywacze widzieli tylko gniew. Raz dziennie do lochu przychodził mężczyzna, który wymieniał jej wodę i przynosił kilka kilogramów mięsa. Nikt nigdy nie odważył się jej dotknąć ponieważ jeden próbował i został z niego jedynie proszek. Dziewczynka dowiedziała się, że barbarzyńcy, którzy zabrali ją od rodziców nosili nazwisko Tao. Byli starym rodem, który pracował niegdyś dla cesarze Chin, bronili go i chronili. Otaczano ich szacunkiem, lecz gdy wprowadzono broń palną wszystko się zmieniło. Wymordowano prawie wszystkich i tylko nie liczni przeżyli. Chcąc się chronić stworzyli barierę wokół swojej tajemnej posiadłości, której nikt nie mógł przekroczyć. To tam rodzili się przywódcy i mieszkali do ukończenia co najmniej dziesiątego roku życia. Niebieskooka miała przyjemność poznać trzech przywódców. Pierwszy ją porwał i zginął z rąk jej ojca, drugi nosił imię Ching, najbardziej przejmował się jej istnieniem i trzymał to w wielkim sekrecie nie chcąc by jego rodzina dowiedziała o istnieniu czegoś co mogli wykorzystać na swoje widzimisię. Trzecim przywódcą jakiego spotkała był Fugi, on jako pierwszy potraktował ją jak kogoś równego sobie, jednak był przebiegły. Nie pozwolił blondynce opuścić posiadłości, ale zwrócił jej wolność jeśli można było tak ująć uwięzienie w ogromnej posiadłości na okres dziesięciu lat, gdzie na każdym kroku czyhało na nią niebezpieczeństwo. Był również haczyk. Nastolatka miała opiekować się jego dziećmi ponieważ była dobrze wyszkolona nie tylko fizycznie jak i psychicznie. Ching przykuwał wagę do tego by była inteligentna i wysportowana, a Fugi tylko dokładał jej obowiązków wiedząc jaka jest tradycja rodziny. Młoda Dragneel miała swój pokój i przez rok opiekowała się zielonowłosą doshi, która nosiła imię Jun i była bardzo żywym dzieckiem. Niebieskooka musiała bardzo szybko nauczyć się jak ma obchodzić się z dziećmi po pięćdziesięciu latach niewoli w ciemnym lochu, a mała Tao wcale nie ułatwiała jej tego zadania. Pierwszego stycznia doszło nowe dziecko, lecz na szczęście jego matka zajmowała się nim przez rok, a Megami i Jun często przychodziły by popatrzeć lub pobawić się z chłopcem, którego złote oczy rozjaśniały ponory czas nastolatki. Często Ran brała zielonowłosą na spacer, a w tym czasie Len był pod opieką blondynki. Tao byli zdumieni, że chłopiec bez żadnych skarg, czy uporów leży w ramionach Dragneel, a wręcz się do niej rwał. Kiedy go trzymała mogły mijać godziny, a on nawet nie pisnął. Trzymał jej włosy w swoich małych rączkach i bacznie się w nią wpatrywał, a kiedy odchodziła rozpoczynała się awantura poniewąż był głodny i trzeba było go przewinąć, a kto nie jest do tego bardziej stworzony niż jego ojciec, czy matka?
   Pięć miesięcy po pierwszych urodzinach młodego Tao w posiadłości wybuchł pożar. Jeden z Tao musiał podłożyć ogień. Figi zginął walcząc z zamaskowanym mężczyzną, podczas gdy jego rodzina uciekła na grzbiecie złotego smoka. En przyjął ich z otwartymi ramionami, lecz nigdy się nie dowiedział o umiejętnościach, czy pochodzeniu blondynki, która od samego początku prychała na jego widok, a dwoje Tao bardzo dobrze ją w tym naśladowało. Megami musiała zajmować się dwójką dzieci jednocześnie ponieważ Ching nie nadawał się do małych dzieci na więcej niż godzinę, Ran pracowała nad projektowaniem pokoi swoich dzieci i pilnowała firmy męża, którą później miało przejąć jedno z jej dzieci, a En to En. Blondynka prędzej dałaby dzieci orangutanowi niż Tao, który w ciągu kilku dni stał się przywódcą bo starszy brat dał mu składany mieczyk. Dragneel przez cztery lata ukrywała młodego Tao nad którym dużo łatwiej było zapanować niż nad jego ruchliwą siostrą, która świata nie widziała za błyskotkami i wszystkimi rzeczami, które błyszczały w słońcu. Niestety nastolatka nie mogła wiecznie chronić dzieci, choć Jun nie dawała sobie robić z mózgu wody. Przytakiwała na odczepnego i robiła co jej kazano by mieć święty spokój. Len taki nie był. Kiedy coś robił to dokładnie i sumiennie, zawsze patrzył na swoja towarzyszkę, która potakiwała lub pocieszała, gdy mu nie wychodziło. Brał do serca wszystkie uwagi za równo te pozytywne jak i negatywne. Był uparty i bronił tego w co wierzył, ale również przejmował się swoją "opiekunką". Widząc jak chodzi późną nocą do zakazanej sali, a po godzinie, lub mniej wraca  trzymając się za brzuch, bok, serce, klatkę piersiową lub policzek by ukryć przed nim swoje rany zamykał się w swojej komnacie. Chował się pod łóżkiem i nie wychodził do późnego popołudnia. Pewnego dnia wyszedł jednak wcześniej gdyż słyszał w swojej głowie głos blondynki, która przez cały czas powtarzała w swojej głowie jego imię niczym mantrę. Wchodząc do sali Tangen zobaczył jak niebieskooka opiera się o ścianę i kaszle krwią. Jego wujek siedział na swoim tronie i obserwował jak dwóch jego żołnierzy z armii Joto walczy z nastolatką, która była wyczerpana ciągłą walką i brakiem czasu na zregenerowanie się. Jego przerażony krzyk rozległ się po całej posiadłości. Magini błękitnego płomienia skierowała swój wzrok na pięciolatka, który upadł na kolana obserwując jak dziewczyna ociera krew z brody rękawem i na drżących nogach podchodzi do niego. Paniczny strach, ból i współczucie malowała się na jego twarzy. Patrzył jak dziewczyna upada przed nim na kolana i mocno go przytulała szepcząc czułe słówka, by go uspokoić. Czuł na jej ubraniach zapach krwi, widział jej spodniach krew, był świadkiem jak końcówki jej włosów były nasączone czerwonym płynem.
- Dlaczego? Dlaczego?- Powtarzał to łamiącym się głosem nie chcąc patrzeć na nikogo, cały drżał ze złości i bezradności.
- Już dobrze, Lenny. Nie ma się czego bać, już wszystko w porządku.- Mówiła przeczesując jego włosy drżącą ręką.
- En!! Mówiłem żebyś zostawił ją w spokoju!- Krzyknął mężczyzna z siwą kozią bródką ubrany w złote kimono. Patrzył na swego syna ostro, jakby miał go zabić za to co zrobił dziewczynie.
- Niech nauczy się swojego miejsca! Przyszły przywódca płacze bo zdarł sobie kolanko. Ta rzecz tylko go osłabia! Niszcz albo zostaniesz zniszczony!- Krzyczał brunet, jednak jego ojciec zignorował go i pomógł wstać nastolatce. Jego wnuk szedł obok obserwując jak niebieskooka zostawia za sobą ślad stworzony z kropelek krwi.
- Nie martw się dzieciaku. Nic mi nie będzie.- Zaśmiała się boleśnie blondynka, kiedy upadła na kolna i znów zaczęła wymiotować krwią. Przez trzy dni leżała w łóżku nieprzytomna z powodu zbyt dużej utraty krwi. Jun po wykonaniu swych treningów siedziała w pokoju swojej opiekunki i mówiła czego się nauczyła podczas gdy jej młodszy brat siedział na łóżku w nogach niebieskookiej i czytał książki medyczne. W nocy klęczał przy nastolatce lekko dźgając ją w policzek by się upewnić, że spała twardym snem. Później kładł się obok niej mamrocząc ciche zagrożenie, że jeśli się nie obudzi to się więcej do niej nie odezwie. Córka ognistego smoka obudziła się trochę osłabiona, ale koleje trzy dni i biegała jak nowo narodzona trenując młodego szamana, mimo że duchów nie widziała wyczuwała je nawet we śnie. W końcu 50 lat żyła wśród szamanów i stworów, które miały ją opętać, jednak jej wola bycia wolną była nie do przełamania lub było to ochronne zaklęcie ojca, co do tego nie miała pewności.    Kolejne pięć lat minęła jak z płatka. Nastolatka miała blisko szesnaście lat, kiedy En zagroził, że zabije swojego bratanka jeśli ona nie odejdzie. Megami chcąc chronić swoich małych przyjaciół zablokowała im wszystkie wspomnienia związane z nią, a część deformując na samotne chwile. Dziesięcioletni Len patrzył jej w oczy z ogromną upartością i niezwykłą szczerością.
- Znajdzie cię Megami i zostaniesz moją żoną! To twoje przeznaczenie.- Oznajmił z powagą, kiedy Dragneel zdjęła wisiorek, który zawsze nosiła na swojej szyi i założyła na jego. Wydawało się, że wtopił się w złotookiego, który patrzył na nią lekko zdezorientowany. Udawał przed wujkiem, że jej nie pamięta jednak chciał rozmawiać z nią sam bez żadnych świadków.
- Za pięć lat wrócisz na drogę, którą cię prowadziłam. Stopniowo czar zacznie gasnąć, a ty z łatwością go złamiesz.- Mówiła nastolatka, jej oczy zasłaniała grzywka, a po policzkach spływały ciche łzy. Fioletowłosy szybko je otarł swoim rękawem od pidżamy, która wyglądała jak strój do karate, ale materiał był znacznie lżejsza i wygodniejszy.
- I wtedy będziemy razem? Na zawsze?- Dodał uważnie obserwując jak kąciki ust blondynki podnosiły się ku górze, a oczy błyszczące od łez miały w sobie iskry radości i nadziei.
- Jeżeli wciąż będziesz chciał taką starą zrzędę.- Zaśmiała się wesoło słysząc po raz ostatni ciepły śmiech szamana, który jako jedyny pokazał jej miłość i akceptacje spośród Tao.
- Nie jesteś stara, może trochę zrzędliwa i dziwna.- Dodał ze złośliwym uśmieszkiem nie wiedząc, że to ostatnia noc kiedy śmieje się z głębi serca bez wrogości.
- Śpij dobrze mój mały kociaku.- Zachichotała nastolatka mierzwiąc włosy młodego Tao i całując go w czoło na pożegnanie wyszeptała zaklęcie. Widziała jak oczy chłopca mętnieją podobnie jak reszty jego rodziny, którzy ją akceptowali i sprzeciwiali się jej odejściu po czym zasypia. Wyszła przez okno i stanęła na dachu obserwując gwiazdy.
- Tak bardzo mi ciebie przypomina tato. Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?- Spytała zamykając oczy i skupiając się na ciepłym wietrze, który nazwała oddech smoka na cześć i pamięć o ognistym smoku, który był jej ojciec.


 Fugi Tao
Ojciec Len'a i Jun. Nadmiar jego foryoku rozjaśnił jego włosy, a podczas
uczenia się tajnej magii jego oczy zmieniły barwę z zielonej na złotą po odkryciu 
jak powinien używać magii.



6 komentarzy:

  1. Widzę, że nowe opowiadanie pojawiło się u ciebie Megi? ^^. Wiem co będę czytać.
    Ale chciałam ci polecić coś co jest z mojej ręki, lecz to powinno cię zainteresować.
    http://shadow-of-immortal.blogspot.com/
    Może są motywy gansterskie, ale zapewniam cię, że ci się spodoba. Gwarantuję.
    Pozdrawiam i lecę czytać rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna bo czytam wszystkie twoje blogi, tylko ostatnio słabo idzie mi komentowanie, ale z ręką na sercu mogę stwierdzić, że na pewno masz rację ;-)

      Usuń
    2. Na prawdę? To mam powiedzieć, że wiesz czemu ci się tak bardzo podoba? Mam rację?

      Usuń
  2. Jak szkoda mi Megami...nie spodziewałam się, że minie AŻ TYLE czasu. Natsu pewnie już się załamał...-.- w sumie Lucy też bo to jej córka. Smutne, ale piękne i ciekawe jednocześnie.
    Len jest taki uroczy, że gdy tylko jest o nim mowa w rozdziale od razu pojawia się uśmiech na mojej twarzy :)
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś tak zaczęłam czytać tego bloga (tak, wspomnienia z dzieciństwa o Shaman King powróciły, a niezwykle zainteresowało mnie to opowiadanie). Byłam ogólnie ciekawa, co zrobisz. Czy podążysz ścieżką z mangi czy z anime, i jak widzę, jest anime. (W oryginale En był ojcem Lena a nie wujkiem). Przyjemnie się czyta, choć można się trochę pogubić w historii Megami. Nie mniej, zaciekawiła mnie ta historia ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Miło czytać, że ktoś komentuje. Dla was to chwila dla mnie radość, zapraszam do komentowania ;-)