Earthland, Magnolia rok XX797
W szarym domu w głębi lasu, który był zbudowany wokół ogromnego drzewa panował jak zwykle ogromny szum. W budynku była kobieta o złotych włosach, która goniła dwa blado niebieskie koty, które zabrały jej łyżkę do pieczenia ciasta i cukier. Mężczyzna o ciemno łososiowych włosach siedział w fotelu trzymając małą dziewczynkę na kolanach i czytając jej bajkę. Dziesięcioletnie dziecko miało jasne niebieskie oczy i platynowe blond włosy, który lekko podkręcały się u dołu. Cienkie brwi i uśmiech, który odziedziczyła po matce wywoływał ciepły chichot u zielonookiego mężczyzny, który delikatnie głaskał ją po głowie, kiedy jego córka próbowała dzielnie czytać wyrazy, których nie mogła zrozumieć. Przy jego nogach leżał duży biały pies o jaskrawych zielonych oczach od czasu do czasu otwierał je by zobaczyć, czy przypadkiem dwa małe latające koty nie naruszyły jego przestrzeni osobistej, która obejmuje cały salon. Jego pan jedynie przewracał oczami słysząc jak kobieta w jasnej żółtej sukience do kolan zagraża dwóm kociakom jeśli nie oddadzą jej rzeczy. Na marne starał się by jego najmłodsze dziecko mimo wszystko nie nauczyło się przemocy od brązowookiej, która obecnie goniła dwa exeedy grożąc im wałkiem do ciasta. Dziewczynka cicho dopingowała swoją matkę uznając, że książką ją nudzi. Co chwila zerkała w kierunku drzwi czekając aż jej starsze rodzeństwo wpadnie z krzykiem wywarzając dębowe wrota po raz setny w tym roku. Nagle biały samiec poderwał uszy do góry i stanął na równych nogach. Mężczyzna warknął groźnie ochronnie obejmując córkę, kiedy wstał z fotela i pobiegł do żony, która trzymała ogromnego psa za obrożę. Zwierzę szczekało i warczało próbując wyrwać się i pobiec w stronę drzwi. Bez trudu by je zniszczył skoro nie był zwykłym psem. Jego najeżone futro i zwężone źrenice były tego doskonałym dowodem.
- Lucy, weź Megami i schowajcie się w piwnicy. - Warknął mężczyzna, kiedy jego opalona skóra była pokrywana przez czerwone łuski, a o czy przybrały jaskrawą barwę.
- Uważaj na siebie Natsu.- Poprosiła kobieta całując krótko smoka, który warknął pocieszająco odwzajemniając krótki pocałunek. Pocałował córkę w czoło mierzwiąc jej grzywkę i uśmiechajac się szeroko nie wiedząc, że po raz ostatni słyszy słowa "Kocham cię tatusiu"
- Nie ma czasu ruchy!- Pogonił je po czym wybiegł s salonu kątem dostrzegając jak kobieta przytakuje mu będąc na granicy łez. Brązowooka z dziesięciolatką na rękach pobiegła do sypialni. Dotknęła trzyma palcami jednej z czarnych plam w drewnie, a w kilka desek osunęły się pokazując schody prowadzącego do schronu. Pies szybko zbiegł na sam dół, a za nim zeszły dwie blondynki. Przejście od razu się zamknęło, a przed nimi rozpięła się sieć korytarzy, które prowadziły do różnych wyjść, jedno wychodziło nawet kilka mil po za Magnolie.
- Rin prowadź nas.- Szepnęła kobieta przywiązując do obroży pupila długą czerwoną wstążkę. Uśmiechnęła się ciepło w kierunku córki, która spojrzała na nią poważnie, ale i jednocześnie niezwykle spokojnie.
- Nic nam nie będzie, nie martw się tak mamo.- Powiedziała głosem, o tonacji podobnej do jej ojca, kiedy mówił, że wszystko będzie dobrze. Brązowooka zaśmiała się cicho nie mogąc uwierzyć jak jej córka idealnie harmonizuje charakter rodziców i jej babci.
Blondynki szły za śnieżnym przewodnikiem po sieci niekończących się tuneli. Kobieta odczuwała zmęczenie, ale niebieskooka ciągnęła ją dalej. Magini gwiazd doskonale widziała jak mięśnie jej dziecka są napięta i, że jest gotowa do skoku w każdej chwili. Lucy zauważyło światło, ale miała niezwykle złe przeczucia. Chciała natychmiast zawrócić wiedząc, że wróg ich jeszcze nie zobaczył, a co ważniejsze nie wczuł, ale jej córka w mgnieniu oka była pokryta jasnym złotym światłem i zniknęła Dragneel z oczu. Rin wybiegł za nią, ale został odcięty przez armię trupów. Megami była dużo mniejsza jako smok, w końcu miała 10 lat i nawet nie weszła w okres dojrzewania jako smok, a mimo to osłaniała matkę własnym ciałem rozkładając skrzydła i stając na tylnych łapach. Z jej pyska wydobywał się niebieski ogień, który palił wszystko. Dziewczynka nie patrzyła na to, czy ktoś miał dla niej litość, czuła krew ojca i to jej wystarczyło do całkowitej destrukcji przeciwników. Niestety była młoda i niedoświadczona w walce z tak licznym wrogiem. Zdążyła jedynie uderzyć matkę ogonem, kiedy zamaskowani mężczyźni rzucali w nią sztyletami by zaplątać ją w sieć i uciec. Był to czas, kiedy błękitny księżyc wszedł, a rozwścieczony ryk czerwonego smoka rozległ się po okolicy płosząc zwierzynę, budząc dzieci i siejąc strach w sercach każdej żywej istoty. Jego skrzydła były poranione, a przy przednich łapach znajdowała się kałuża ze stopniałego żelaza, które wciąż skapywało z pyska ogromnego potwora, który mimo licznych ran biegł w stronę krzyku córki niszcząc po drodze każdego, kto chciał go zatrzymać. Jednak kiedy dotarł na polane dostrzegł jedynie nieruchome ciało jego przemienionego dziecka. Otwierając oczy nie pokazywała strachu, lecz pociechę i cichą obietnicę powrotu, zionął ogniem niszcząc resztę armii wroga składającą się z żywych trupów. Megami zniknęła w jasnym świetle, a jej ostatnim krzykiem była obietnica powrotu do domu. Czerwona bestia zaczęła węszyć nawołując swoje dziecko, ale ani głos, ani zapach nie docierały już do ziejącego ogniem stworzenia, które w napadzie gniewu niszczyło wszystko, co było blisko niego. Lucy przytuliła się do łapy stworzenia ukrywając w niej swoją twarz zalaną łzami bólu i bezradności. Smok zniżył swój łeb kładąc się na ziemi i obserwując palące się drzewa przed nim. Jego serce rozrywane przez ból i wściekłość biło mocno w jego klatce piersiowej. Nawet kiedy dwójka jego starszych dzieci przybiegła z krzykiem próbując porozumieć się z rodzicami uspokoiła się, widząc po raz pierwszy w życiu jak ich ojciec płakał. Nie musieli zgadywać wiedzieli, że ich mała siostra została porwana i nie ma szans by jej pomóc nie wiedząc gdzie jest, ani czy jeszcze żyje. Całe fairy tail szukało rozwiązania, wszystkie gildie we Fiore szukały śmiałków, którzy porwali córkę ognistego smoka. Sześć lat płaczu, podróży i bólu by dostać list otoczony złotą poświatą, który mówił, że nic jej nie jest, że tęskni, ale musi zostać w miejscu, gdzie jest ponieważ ma kogoś kogo musi chronić.
Natsu Dragneel czuł się jakby ktoś przebił jego serce nożem. Stracił swoją małą królewnę na zawsze z powodu jakiegoś chłopca? Jego żona czytając ten list płakała z tęsknoty za swą córką, ale rozumiała i mimo wszystko chciała ją wesprzeć nawet jeśli miała jej już nigdy nie zobaczyć.
- Nie obchodzi mnie to! Jej miejsce jest tu! Zrobili jej wodę z mózgu!- Warczał Dragneel, kiedy jego ciało zapłonęło żywym ogniem, nawet wielka Tytania była bezsilna wobec gniewu ojca.
- Natsu, przyprowadzenie jej tu siłą nie zadziała. Przecież ona... Jest prawie dorosła. Proszę myśl rozsądnie.- Gwiezdna magini próbowała przekonać męża by posłuchał głosu rozsądku, on jedynie warknął groźnie.
- Moje dziecko jest nie wiadomo gdzie, przeżyło nie wiadomo co, a ty każesz mi myśleć rozsądnie?!! Dopóki nosi moje nazwisko nie będzie robiła czego chce bez mojej zgody!! Megami Dragneel wraca do domu, tam gdzie jej miejsce.- Ognisty smok obnażył groźnie swoje kły nie chcąc słyszeć żadnych sprzeciwów.
- Spróbuję coś znaleźć, może ten list ma jakąś wskazówkę.- Mówiła Levi nie chcąc narazić się na gniew przyjaciela, który ledwo wytrzymywał by nie spalić gildii na popiół. Rozumiała, jego emocje i wiedziała, że Gajeel zachowywałby się pewnie tak samo, kiedy jego syn zostałby by porwany, a kilka lat później napisał, że nic mu nie jest, ale wrócić nie może bo ma misje opiekowania się jakąś dziewczynką.
- To się nie skończy dobrze.- Mruknęła Lisanna przytulając blondynkę chcąc dodać jej otuchy podczas gdy reszta próbowała ugasić płonące stoły, które "stanęły" na drodze dragon slayer'a, kiedy wychodził z budynku.
- Tata nie spocznie, póki Megi nie wróci. Mają specyficzną więź nigdy jej nie rozumiałam, ale teraz wydaje mi się, że jest podobna jak do tej jaką ma z mamą, lecz działa na innych zasadach. Megami jest jego kotwicą, zawsze się powstrzymywał i uważał ponieważ miał kogoś o kogo musi się troszczyć jako następce jego żywiołu. Teraz czuje się osaczony, wypowiedziane nieposłuszeństwo wywołane przez chłopca nie ujdzie bez kary.... Ojciec chce chronić swoją rodzinę, a bez Megi to nie to samo. Nawet Ryuu jest bardziej drażliwy niż zwykle, ciągle chodzi na misje by spuścić trochę pary inaczej rozniósłby całe miasto... Mamo nie martw się jesteśmy Dragneel mówimy to co nam ślina przyniesie na język, a niekoniecznie mamy to na myśli. Tata po prostu jest przerażony myślą, że więcej nie zobaczy swojego najmniejszego skarbu.- Nashi spojrzała na swoja rodzicielkę z tą samą miłością jaką ona na nią patrzyła od dnia, kiedy się narodziła. Kobieta zaśmiała się smutno, ale szepcząc ciche podziękowania również wyszła z gildii by uspokoić zrozpaczonego i zaślepionego gniewem smoka, który ukrył się w swojej jaskini rozmyślając w samotności.
- Znajdę cię Megami, obiecuję.- Mruknął, kiedy poczuł zapach swej partnerki, który uspokoił go na tyle by mógł spać i uspokoić swoje nerwy. Nie wiedział, że w tym czasie jego córka patrzy w rozgwieżdżone niebo i szuka konstelacji smoka, jak każdej bezchmurnej nocy by poczuć komfort ojca. jednak tej nocy zobaczyła czerwoną kometę przekreślającą granatowe niebo prosto przez oko smoka ułożonego z gwiazd na niebie. Zamknęła swoje oczy, a po policzkach spłynęły jej ciche łzy tęsknoty.
- Wrócę. Obiecuję ci tato, że wrócę. Przysięgam na nasze nazwisko.- Otworzyła oczy czując przez krótką chwilę ciepłe powietrze z zachodu, a gwiazdy zabłysły jaśniej. Niebieskie oczy nastolatki zabłysły jasno, otarła łzy i rozpościerając swe skrzydła odleciała by czekać na spotkanie swojego podopiecznego.
Tajna siedziba Tao, która później została zniszczona.
Jeju jeju jeju...jakie to cudowne <3
OdpowiedzUsuńNa początku odwiedziłam Twojego bloga z myślą, że to o Shaman King będzie no bo Len i te sprawy...No to wchodzą w prolog i w nagłówku jest Magnolia xD Trochę się zawiodłam, w sumie nawet nie wiedziałam zbytnio o o chodzi, ale piszesz tak wspaniale, że tak się wciągnęłam, że zapomniałam nawet po co tu przyszłam. Oczywiście po lekturze już mniej więcej zrozumiałam o co chodzi (Dobra Cath, nie poniżaj się już) :p Najwyższy czas...
Prolog był niesamowity. Smutny do tego stopnia, że gdybym czytała go wieczorem przy kakałku i pod kołderką to nawet bym się wzruszyła...Biedny Natsu :( Biedna Lucy :( Potem kilka elementów przywołało uśmiech na mą twarz. Chodzi głównie o Natsu, który stał się niesamowicie zazdrosnym ojcem xD Dodać do tego Twój styl pisania...Miód malina ^^