sobota, 14 lutego 2015

III Niepewność

*Megami*
   Siedziałam przed młodym Tao i starałam się złagodzić jego ból, ale kiedy miałam użyć silniejszych środków jego ręce opadły na moje ramiona. Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Jego zielone tęczówki świeciły jasno podobnie jak kiedyś, nie wiedziałam dlaczego nie wróciły do swojej poprzedniej złotej barwy, lecz to drobiazg. Byłam szczęśliwa, że nic mu nie jest i, że mnie pamiętam, a przynajmniej miałam taką nadzieje.
- Wróciłaś.- Powiedział łagodnie, za nim powieki zaczęły mu drżeć i osunął się na mnie nie przytomny. Tak, wiele się nie zmieniło szczególnie jego sposób mdlenia. Musiałam liczyć do dwudziestu, żeby go nie uderzyć. W końcu nie jest niewinnym dzieckiem, a moja klatka piersiowa do małych nie należała po tak długim czasie spędzonym na tak zwanych przeze mnie wakacjach.
- Zaniosę go do pokoju.- Powiedział nagle pseudo Elvis Presley, szybka jestem nie powiem, ale dopiero kiedy ten dziwak się odezwał do mnie doszło, że jest w tym pomieszczeniu trochę za dużo świadków, których powinnam wyeliminować.
- Za dużo wiecie.- Oznajmiłam spokojnie blokując im wspomnienia z całej rozmowy jaka odbyła się w tej sali. Jun i Ran zaśmiały się nerwowo, kiedy z dwanaście dzieciaków padło nieprzytomnych na kamienną posadzkę. Wzruszyłam ramionami pozostawiając ten problem wujaszkowi i dziadkowi, którzy mamrocząc pod nosem klątwy kazali zanieść swoim martwym trupom gości do przydzielonych im komnat. Rio szybko do nich dołączył, ale jemu o dziwo nie trzeba było nic wymazywać, gdyż za swoje teksty o królowej został wyrzucony z pokoju na drugim piętrze i spadł na parter. Po posiadłości rozległ się tylko odgłos spadającego i wrzeszczącego Elvisa i po spotkaniu z podłogą zapanowała błogosławiona cisza na którą czekałam kilkanaście godzin w tym domu strachów. Rozejrzałam się po sypialni szamana. Wiele się nie zmieniło od czasu mojego odejścia. Ściany miały tą samą bordową barwę, ciemne srebrne firanki jak zwykle zasłaniały wyjście na balkon i duże okna. Biurko wmontowane w regał z książkami na całą ścianę na przeciw łóżka. Na prawo od królewskiego łoża były okna, ale były trzy metry przy rogu wolne od szyb i tam stała ciemna brązowa komoda. Na niej leżał jedwabny materiał i złote składane guan dao. Byłam zdziwiona, że go nie używa w końcu bardzo dobrze nim walczył, doskonale panował nad wiatrami i wykorzystywał je na swoją korzyść lub niekorzyść przeciwnika. Na lewo stała szafa po sufit, głęboka na metr i szeroka na cztery. Po obu stronach srebrnego łóżka stały małe komódki nocne. Po prawej była lampa, a po lewej sterta książek, które pewnie zniósł z biblioteki podczas ostatniej wizyty. Odsłoniłam lewą stronę okien i otworzyłam jedno szklane ustrojstwo, którego tak bardzo nie znosił zielonooki. Nikłe promienie słońca wdarły się i rozświetliły ciemny i ponury pokój. Spojrzałam na sufit i zobaczył sporego kryształowego smoka, który przyciągał promienie by podczas ciemności dać przyjemny niebieski blask.
    Usiadłam na fotelu ukrytym za wielką szafą i czekałam aż królewicz się obudzi.
- Co za ironia.- Zaśmiałam się ponuro pod nosem sięgając po pierwszą lepszą książkę by zabić czas. Przeczytałam wszystkie księgi, które były zapisane drobnym maczkiem, słońce chyliło się ku zachodowi, a brzuch kryształowego smoka zaczął przybierać czerwono-fioletową barwę pochłaniając więcej światła. Tao wciąż spał, ale słysząc jego lekko przyśpieszony oddech łatwo się domyśliłam, że się obudził. Skupiłam się na ostatnich stronach piątej części "tajemnica rodu Tao". Ostatnia książka należała do moich ulubionych. Dokładnie opisywała losy chłopca, który zaprzyjaźnij się ze smokiem mającym zadanie opiekowanie się nim w ramach za obiecaną wolność. Jestem naprawdę ciekawa, czy on przeczytał te kilku dziesięcioletnie książki lub, czy ma zamiar je przeczytać, a raczej dokończyć. W końcu nie bierze do swej sypialni pierwszych lepszych literatur by z chęcią je czytać, o nie. On pochłania książki na śniadanie to muszę przyznać, ale nigdy nie wziął do rąk czegoś, co go nie interesuje.
- Długo tu jesteś?- Spytał zielonooki wyrywając mnie z moich zamyśleń. Zamrugałam oczami kilka razy otrząsając się z nad miernych wspomnień i spojrzałam na niego z lekkim zdenerwowaniem.
- Nie.- Odpowiedziałam, przynajmniej mi się tak wydawało. Przeczytałam pięć książek po trzysta stron i czas szybko mi zleciał.
- Gdzie byłaś?- Spojrzał na mnie analizując każdą mają czynność. Prawdopodobnie sprawdzał, czy kłamię lub czy chcę uciec. Ostatnia opcja wydawała mi się bardzo pociągająca, ale moja głupia duma kazała mi siedzieć i wyśpiewać prawdę.
- Tu i tam. Byłam w każdej stolicy, każdego państwa. Nie uwierzysz jacy ludzie są dziwni. Widziałam mężczyzn w zielonych mundurach, którzy mieli po dwa metry! Byli też ludzie o ciemnej skórze o i jeszcze tacy, co tańczyli wokół ognia w spódniczkach z trawy. Afryka bardzo przypominała mi dom, było tam  super gorąco albo ekstremalnie zimno. Znalazłam również jaskinię dzięki której mogę wrócić do domu.- Wyszeptałam na koniec nie wiedząc jak zareaguje na mój nagły entuzjazm w końcu można powiedzieć, że jest w moim wieku, a raczej dojrzał. Zmienił się i to bardzo. Miał szersze barki, krótkie włosy, żywe oczy, które jednocześnie wydawały się mniejsze, ale i o wiele wyraźniejsze niż w jego młodszych latach. Stojąc mogę określić, że był mniej więcej mojego wzrostu. Cerę miał ciemniejszą, a delikatne rysy twarzy zaczęły się wyostrzać. Dużą uwagę skupiłam na jego wyrzeźbionym ciele. Mój ojciec miał podobna budowę ciała w jego wieku, więc w przyszłości na pewno będę większe, ale nie wiele, a przynajmniej dopóki ja żyję. Nie potrzebuje chodzącej kupy mięśni, co myśli tylko o tym jak ma pokonać swego rywala.
- Chcesz wrócić?- Spytał szybko. Wydawał się spięty, a jego źrenice zmniejszyły się diametralnie, kiedy zaczęłam mu tłumaczyć jak się czuję i, że powinnam wrócić do domu. Powstrzymywał mnie w sumie on. 10 lat się opiekowałam nim i jego siostrą. Jestem do nich przywiązana, ale lepszy kontakt miałam z nim. Jun zawsze była wolnym duchem i nigdy nikogo się nie słuchała. Podążała swoją ścieżką od czasu do czasu prosząc mnie lub swoją matkę o pomoc. Len jej całkowitym przeciwieństwem zawsze na mnie patrzył i się słuchał. Naśladował bohaterów z książek, którzy bronili swych księżniczek i miał niezwykły dar do pakowania się w kłopoty.
- Kto by nie chciał wrócić do domu Lenny?... Tęsknie za moją rodziną i naprawdę chcę ich zobaczyć jeszcze raz, ale tutaj mnie też ktoś potrzebuje.- Wstałam i odłożyłam książkę na stolik by stanąć obok komody na której leżało złote guan dao. Granatowłosy zmrużył oczy w geście niezadowolenia.
- Jestem teraz w twoim wieku. Nie traktuj mnie jak dziecko.- Powiedział patrząc na mnie z ogromną powagą, ale lekki róż na policzkach psuł efekt. Oczywiście na jego niekorzyść bo dla mnie wyglądał słodziutko i niewinne jak nie on.
- Postaram się, paniczu.- Zadrwiłam wywracając oczami. ten dzieciak żąda nie możliwego. Niby jak mam traktować go jak dorosłego, kiedy wciąż zachowuje się jak dziecko? To mój pierwszy problem, drugi jest taki, że sama mam mieszane emocje co do tego "związku" i trudno jest mi się w nim odnaleźć. Najpierw te gatki szmatki dwóch Tao, potem ta rozprawka o wiośnie, a teraz ON.  Jestem zdezorientowana i zagubiona. Sześć lat nie widziałam Lena i nagle mam mu skoczyć w ramiona wyznając miłość bo on coś do mnie niby czuje? Przepraszam, ale tak to nie działa. Nie winię zielonookiego za to, bo to nie jego wina, ale Ching i En za bardzo namieszali nie tylko mi, ale i wszystkim w głowach. Czuję się dziwnie, bo w końcu ja wychowałam przyszłego przywódcę rodu i niby mam zostać jego żoną? Tak to genialny pomysł zwłaszcza, że ja się praktycznie nie starzeje. 10 lat dla nich jest dla mnie rok. Ten związek nie ma większych szans bo moje dzieci będą się starzały szybciej ode mnie lub będą się starzały tak jak ja i co niby oni powiedzą ludziom? " Wybaczcie moi drodzy, ale nasz przyszły lider jest jeszcze niemowlakiem, i dopiero za dwieście lat będzie nami przewodził" tak to niesamowity pomysł nie ma co.
- Nie długo będę starszy i zobaczymy, co powiesz.- Mruknął wstając z łóżka i sięgając po ubrania na zmianę poszedł do łazienki się przebrać  pewnie umyć. O tak zapomniałam wspomnieć, że ma w swojej sypialni łazienkę. Tak bogate dzieciaki to mają luksus, a przynajmniej te ze starych i szanowanych rodów, które w obecnych czasach nie są liczone za przeszłość, lecz za wiek, trwałość, wytrzymałość i co najważniejsze dochody. Tylko to liczy się w tym świecie moc i co za tym idzie pieniądz, bo ten kto ma monety ma władzę.
   Zielonooki wyszedł po kilku minutach z ręcznikiem na barkach susząc włosy. Usiadł nas swoim łóżku po turecku i podniósł swoje trawiaste oczęta na mnie.
- Nie dowiesz się, co siedzi w mojej głowie, ani dziś ani nigdy... Chyba, że ci powiem... Tak mniejsza o to. Posłuchaj Lenny rozumiem, że czujesz się niepewnie i na pewno jesteś zły i zdezorientowany, więc jeśli będziesz chciał ze mną rozmawiać to wiesz, gdzie mnie znaleźć.- Powiedziałam wychodząc z pokoju ignorując niepokój i ból w jego oczach. Potrzebowałam czasu, musiałam przemyśleć parę spraw i co ważniejsze oswoić się z myślą, ze zamiast niewinnego chłopca przede mną stoi nastolatek, który na pewno nie ułatwi mi przeżycia tej wiosny.

1 komentarz:

  1. Czyżby kolejna gwiazdka, że doczekałam się rozdziału? Jak tak, to chcę tak codziennie.
    Robi się coraz ciekawiej i coś mi mówi, że oni będą razem... coś tak czuję. Tylko czemu Megi wymazała pamięć przyjaciołom Ren'a i po co? Potem okaże się, że trzeba będzie od nowa tym debilom wszystko tłumaczyć!
    A po za tym... jest świetnie i tak trzymać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Miło czytać, że ktoś komentuje. Dla was to chwila dla mnie radość, zapraszam do komentowania ;-)